|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Nie 18:18, 08 Sty 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Elizabeth napisał: | Zabieram się za "Marzyciela" od paru ładnych miesięcy (jeśli nie lat), i cały czas mi nie wychodzi. Muszę się w końcu zebrać w sobie i go wypożyczyć |
Film naprawdę warto obejrzeć i to nie tylko z powodu gry Johnny'ego. Sama historia, prócz b. dobrej gry aktorskiej Deppa i Winslet oraz muzyki, się broni i choćby dla niej naprawdę warto jest obejrzeć ten film
Elizabeth napisał: | Też sądzę, że byś nie żałowała, więc oglądnij, kiedy będziesz miała okazję, i podziel się wrażeniami |
Na pewno tak zrobię
Elizabeth napisał: | * Swoją drogą, Sylwuśka, zakochałam się w Twoim bannerze, podpisie czy jak to tam należy nazywać <3 |
Dziękuje
Odnośnie jeszcze 5 i 6 części Piratów, to myślę, że producenci nie pójdą po rozum do głowy, ale mam nadzieję, że Johnny i Geoffrey to zrobią, bo z przykrością ogląda się świetnych aktorów w takich produkcjach jak ''Piraci 4''.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Pon 19:38, 30 Sty 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przepraszam za post pod postem.
Już od dłuższego czasu zbieram się w sobie, by napisać parę słów o ''Rum Diary'', bo byłam na tym filmie z koleżankami gdzieś ponad tydzień temu (obejrzałam ten film szybciej niż myślałam, że go zobaczę ), więc nadszedł czas, by w końcu tak zrobić Ale najpierw jeszcze jeden news, który być może jest tylko plotką, ale sprawił, że byłam przez chwilę w lekkim szoku.
Eva Green budzi ostatnio wiele kontrowersji. To podobno właśnie dla młodej aktorki Johnny Depp porzucił Vanessę Paradis z którą był od 14 lat! Teraz Vanessa wraz z dwójką dzieci została... sama!
Johnny Depp już wcześniej zainteresował się Evą Green (32l.), która swoją drogą przypomina młodszą siostrę Vanessy Paradis.
Depp nalegał, aby Eva zagrała u jego boku w nowym filmie Tima Burtona "Dark Shadows". Podczas pracy na planie spędzali ze sobą dużo czasu i... zaiskrzyło!
Vanessa Paradis, z którą Depp miał dwójkę dzieci, została sama. Przykre, że po 14 latach rozpadł się tak udany (przynajmniej medialnie) związek.
Źródło: se.pl
Nie wiem, ile jest prawdy w tej informacji, ale jeżeli jest więcej niż ziarnko, to jestem bardzo niemile zaskoczona, bo ja, podobnie jak chyba wszyscy, odbierałam Vanessę i Johnny'ego jako zgraną parę, która mile wyróżniała się na tle tych wszystkich hollywoodzkich parek. Szkoda, że podobnie skończyli
A, teraz odnośnie Rum Diary.
SPOILERY!!!!!!!!!
Oglądając trailer byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego filmu, jednakże ocena Elizabeth i jeszcze parę dobrych opinii innych osób, sprawiły, że postanowiłam wydać pieniądze na bilet do kina. Niestety, połączenie Johnny'ego z rumem nie okazało się być dobre... Ale zacznijmy od samego początku.
Po pierwsze powiem, że spodziewałam się po filmie miłej, lekkiej komedii romantycznej (w końcu takim gatunkiem został określony ten film na stronie Cinema City) i na początku filmu dostałam to. Humoru może nie było zbyt wiele, a romansu to już w ogóle, ale mimo wszystko bardzo przyjemnie mi się oglądało ten film. Scena z prowadzeniem samochodu bez siedzenia (de facto najlepsza z całego filmu), przyrzeczenia Paula Kempa, że przestanie pić i będzie czysty jak łza, czy nawet takie małe śmieszne momenty jak wpisanie do CV biegłej znajomości hiszpańskiego, gdy nie potrafi się go nic a nic, sprawiły, że niejednokrotnie uśmiechnęłam się na tym filmie. No i ten genialny klimat Puerto Rico. ,,Rium Diary'' pokazywał jego złe i dobre strony. Te motywy wiecznego pijaństwa (co przypomina mi inną, genialną scenę, kiedy to Paul z Bobem naćpali się narkotykiem i mieli zwidy, w szczególności Kemp, i Sala powiedział do Kempa coś w stylu: ,,Man, you're wired. Drink a rum!'' ), cudowna muzyka w tle, która dodawała temu filmu egzotyki... Naprawdę, to budowało klimat, przez co się odprężyłam.
Ale, niestety, nic nie mogło wiecznie trwać i tak też było w tym filmie. Naprawdę po raz pierwszy (chyba) żałuję, że film nie był komedią romantyczną, bo miał potencjał zostać niebanalną komedią romantyczną. Ale nie... scenarzyści zaczęli bardzo się wzorować na książce i czar prysł.... do filmu wkroczyła akcja ;/. I tutaj wszystko zaczęło się, według mnie, psuć. Klimat przepadł, humor wyparował razem z nim, nawet muzyka czy niektóre widoki Puerto Rico przestały wywierać pozytywne wrażenie. A co najgorsze: Rum Diary stał się filmem o niczym. Owszem, gdyby historia dalej była lekka i przyjemna, jak przez pierwszą połowę filmu (tak do momentu, gdy Sanderson wyciągnął Boba i Paula z więzienia), to ''Dziennik zakrapiany rumem'' (czy tylko mi niezbyt podoba się polskie tłumaczenie?) również byłby filmem o niczym, ale byłby przynajmniej przyjemny. Ponieważ można byłoby się przyczepić do stwierdzenia ,,film o niczym'' już tłumaczę o co mi chodzi. Chodzi mi głównie o to, że po obejrzeniu Rum Diary, nie wiem, o czym on był. Bo o czym, a raczej o kim opowiadał ten film? O niedoszłym pisarzu, który zauroczył się narzeczoną wpływowego mężczyzny i u którego w żyłach wiecznie płynęły procenty. I nagle ni stąd ni zowąd Kemp czuje się dziennikarzem i uzmysławia sobie, że na świecie żyją gnojki, którzy wykorzystują biedniejszych oraz słabszych ludzi. I gdzie tu sens? Gdzie logika? Skąd u niego ta nagła zmiana? Ten narkotyk tak na niego wpłynął? Dlatego uważam ten film za film o niczym, bo tak naprawdę nie wiem, gdzie podział się jego sens i co on miał nam na celu przekazać. Mi nie przekazał nic.
Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć o aktorstwie. Ogólnie aktorzy zagrali poprawnie, ale chciałam zwrócić uwagę na dwie osoby. Po pierwsze: na Amber Heard, która zagrała Chenault. Dziewczyna, która jest modelką (od razu przypomniała mi się syren Syrena z Piratów 4) zagrała, oczywiście (niestety, stereotyp tutaj się sprawdza) bardzo, ale to bardzo przeciętnie (choć to łagodna opinia, bardzo łagodna), uzmysławiając mi tylko, że była tam jedynie dodatkiem, który miał nacieszyć męskie oczy. Szkoda, bo usłyszawszy o tym, że Rum Diary jest komedią romantyczną, myślałam, że kobieca rola nie ograniczy się tylko do ładnego wyglądu ;/. I jeszcze chciałabym wspomnieć tutaj o Johnnym, który bardzo mnie rozczarował. Nigdy nie widziałam, by zagrał aż tak bezbarwnie jak to zrobił w ,,Dzienniku zakrapianym rumem''. Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że w niektórych scenach on po prostu tam był i, niestety, się pod tym podpisuję. To nie jest gra na poziomie Deppa. Mam nadzieję, że w ,,Dark Shadows'' oraz innych filmach zagra lepiej, bo aż żal patrzeć jak się marnuje jego talent.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sylwuska586 dnia Pon 20:13, 30 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Pon 23:40, 30 Sty 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Sylwuska586 napisał: |
Po pierwsze powiem, że spodziewałam się po filmie miłej, lekkiej komedii romantycznej (w końcu takim gatunkiem został określony ten film na stronie Cinema City) i na początku filmu dostałam to. |
Uwielbiam przydzielanie filmów do gatunków na stronach typu Cinema City albo Filmweb; "Dziennik" był moim zdaniem w takim stopniu komedią romantyczną, jak "Zmierzch" horrorem. Wniosek z tego jest prostu - nigdy nie należy się nimi kierować, bo mogą okazać się kłamstwem, a film rozczarowaniem, bo nastawiliśmy się na coś zupełnie innego.
Sylwuska586 napisał: | Scena z prowadzeniem samochodu bez siedzenia (de facto najlepsza z całego filmu), |
Zgadzam się, to było absolutnie genialne; myślałam, że spadnę z krzesła ze śmiechu. "Stary, co ty robisz?" "Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo cię lubię, a co myślałeś?".
Przy komediowych perełkach należy bezwzględnie wspomnieć też o scenie, kiedy współlokator/przyjaciel Kempa (nie pamiętam, jak się nazywał) stwierdził, że koniecznie musi coś zjeść, doszło do kłótni o brak jedzenia w knajpie, a Kemp w pewnym momencie zaczął się idiotycznie uśmiechać. "Co ty robisz?" "Staram się wyglądać normalnie, bo tamci się na nas gapią. Polecam zwrócić uwagę na tego z wytrzeszczem". "Idziemy czy biegniemy?" "Idziemy, ja popcham auto". Do tego pościg policyjny i Kemp ziejący ogniem. Depp biegający po dachach w piżamie w "Turyście" zupełnie nagle przestał być najbardziej absurdalnie zabawnym momentem, jaki z jego udziałem widziałam.
Nie wspomnę już nawet o wizycie u szamanki ("Klątwa odpalona"), momencie, kiedy Kemp i Chenault zabierali się do uprawiania seksu, a Moburg (aktor, który go grał zasługuje na owacje na stojąco, wykreował tą postać wybitnie) na cały głos puścił przemówienie Hitlera. "Co to jest?" "Hitler", i
Sylwuska586 napisał: | (kiedy to Paul z Bobem naćpali się narkotykiem i mieli zwidy, w szczególności Kemp, i Sala powiedział do Kempa coś w stylu: ,,Man, you're wired. Drink a rum!'' ), |
Dawka humoru była warta każdych pieniędzy wydanych na bilet.
Sylwuska586 napisał: |
Ale nie... scenarzyści zaczęli bardzo się wzorować na książce i czar prysł.... do filmu wkroczyła akcja ;/. |
Kręcąc w zamierzeniu przyzwoitą ekranizację książki raczej nie mieli innego wyjścia, nie? Swoją drogą, czytałaś oryginał? Bo jeśli tak, to jestem ciekawa Twojej opinii na jego temat
Sylwuska586 napisał: |
A co najgorsze: Rum Diary stał się filmem o niczym. Owszem, gdyby historia dalej była lekka i przyjemna, jak przez pierwszą połowę filmu (tak do momentu, gdy Sanderson wyciągnął Boba i Paula z więzienia), to ''Dziennik zakrapiany rumem'' (czy tylko mi niezbyt podoba się polskie tłumaczenie?) również byłby filmem o niczym, ale byłby przynajmniej przyjemny. Ponieważ można byłoby się przyczepić do stwierdzenia ,,film o niczym'' już tłumaczę o co mi chodzi. Chodzi mi głównie o to, że po obejrzeniu Rum Diary, nie wiem, o czym on był. Bo o czym, a raczej o kim opowiadał ten film? O niedoszłym pisarzu, który zauroczył się narzeczoną wpływowego mężczyzny i u którego w żyłach wiecznie płynęły procenty. I nagle ni stąd ni zowąd Kemp czuje się dziennikarzem i uzmysławia sobie, że na świecie żyją gnojki, którzy wykorzystują biedniejszych oraz słabszych ludzi. I gdzie tu sens? Gdzie logika? Skąd u niego ta nagła zmiana? Ten narkotyk tak na niego wpłynął? Dlatego uważam ten film za film o niczym, bo tak naprawdę nie wiem, gdzie podział się jego sens i co on miał nam na celu przekazać. Mi nie przekazał nic. |
Masz rację, druga część jest o wiele cięższa i mniej rozrywkowa niż pierwsza i film trochę na tym traci. Co do zarzutu, że jest "o niczym", też nie mogę się z nim kłócić, bo dokładnie taka jest prawda. Napisałam, że ciężko byłoby mi stwierdzić, o co tak naprawdę chodziło, i podtrzymuję tą opinię; różnica polega na tym, że mnie zupełnie ten fakt nie przeszkadza, uważam go wręcz za zaletę wyróżniającą "Dziennik..." spośród reszty wytworów współczesnej kinematografii. Czy zawsze musi być tak, że wszystko jest idealnie spójne i logiczne i ma jakiś przekaz? Niekoniecznie. W prawdziwym życiu na pewno tak nie jest, więc dlaczego powinnam oczekiwać tego od kina naśladującego prawdziwe życie (i to tak skutecznie, dodajmy, że dopóki tego nie sprawdziłam, byłam święcie przekonana, że film był oparty na biografii Huntera S. Thompsona, a nie jego książce)? Brak jednoznacznej fabuły - tak jak niedopowiedziane zakończenie - był dla mnie odświeżającą odmianą, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w tej opinii odosobniona.
Co do polskiego tytułu, mnie osobiście się podoba
Sylwuska586 napisał: |
Dziewczyna, która jest modelką (od razu przypomniała mi się syren Syrena z Piratów 4) zagrała, oczywiście (niestety, stereotyp tutaj się sprawdza) bardzo, ale to bardzo przeciętnie (choć to łagodna opinia, bardzo łagodna), uzmysławiając mi tylko, że była tam jedynie dodatkiem, który miał nacieszyć męskie oczy. |
To, że była bardzo urodziwym dodatkiem jest, moim zdaniem, w większej części wynikiem tego, że jej rola była po prostu napisana tak, jak postać Charlotte w "London Boulevard"; jeśli chodzi o umiejętności aktorskie pani Heard, nie była nie wiadomo jak dobra, ale między nią a syreną Syreną była przepaść.
Sylwuska586 napisał: |
I jeszcze chciałabym wspomnieć tutaj o Johnnym, który bardzo mnie rozczarował. Nigdy nie widziałam, by zagrał aż tak bezbarwnie jak to zrobił w ,,Dzienniku zakrapianym rumem''. Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że w niektórych scenach on po prostu tam był i, niestety, się pod tym podpisuję. To nie jest gra na poziomie Deppa. Mam nadzieję, że w ,,Dark Shadows'' oraz innych filmach zagra lepiej, bo aż żal patrzeć jak się marnuje jego talent. |
Znowu muszę z Tobą polemizować, ponieważ zupełnie nie widziałam w jego grze bezbarwności i w żaden sposób nie czułam się przez niego rozczarowana. Zagrał na własnym, wysokim poziomie.
Co do tych kontrowersyjnych newsów, ja rozumiem, że Eva Green jest totalnie piękna, ale nie wierzę w to, że Johnny mógłby zostawić dla niej Vanessę. Nie i koniec. To nie jest ten typ człowieka. Jeśli jednak razem zagrają w filmie, to bardzo mnie to cieszy
O, jeszcze jedna rzecz - oglądnęłam "Marzyciela". Myślę, że jeśli powiem, że przez ostatnie pół godziny ryczałam jak bóbr, to wystarczy jako najbardziej pozytywny komentarz, jakim mogłabym ten film obdarzyć. Niesamowity.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pon 23:40, 30 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Wto 0:24, 31 Sty 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
Po pierwsze powiem, że spodziewałam się po filmie miłej, lekkiej komedii romantycznej (w końcu takim gatunkiem został określony ten film na stronie Cinema City) i na początku filmu dostałam to. |
Uwielbiam przydzielanie filmów do gatunków na stronach typu Cinema City albo Filmweb; "Dziennik" był moim zdaniem w takim stopniu komedią romantyczną, jak "Zmierzch" horrorem. Wniosek z tego jest prostu - nigdy nie należy się nimi kierować, bo mogą okazać się kłamstwem, a film rozczarowaniem, bo nastawiliśmy się na coś zupełnie innego. |
W zasadzie powinno się tym kierować, bo kino, które wyświetla dany film czy portal poświęcony kinematografii powinien być rzetelnym źródłem informacji. Jak widać w praktyce inaczej to wygląda, ale mimo wszystko dalej chyba będę się kierowała tą informacją (choć często się to nie zgadza), bo jeżeli film jest dobry to nie rozczaruje obojętnie od tego, czy będzie to komedia romantyczna czy po prostu komedia z elementami akcji. Zauważ też, że przy ''Zmierzchu'' napisali romans/horror, więc jedno trafili
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: | Scena z prowadzeniem samochodu bez siedzenia (de facto najlepsza z całego filmu), |
Zgadzam się, to było absolutnie genialne; myślałam, że spadnę z krzesła ze śmiechu. "Stary, co ty robisz?" "Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo cię lubię, a co myślałeś?". |
Tak, to też było świetne Reszta momentów, którą wymieniłaś, nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia (czyt. nie rozśmieszyła mnie).
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: | (kiedy to Paul z Bobem naćpali się narkotykiem i mieli zwidy, w szczególności Kemp, i Sala powiedział do Kempa coś w stylu: ,,Man, you're wired. Drink a rum!'' ), |
Dawka humoru była warta każdych pieniędzy wydanych na bilet. |
Poprawka. Dawka humoru z pierwszej części filmu plus jeden (wyżej wymieniony) moment z dalszej części były warte wydanych pieniędzy.
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
Ale nie... scenarzyści zaczęli bardzo się wzorować na książce i czar prysł.... do filmu wkroczyła akcja ;/. |
Kręcąc w zamierzeniu przyzwoitą ekranizację książki raczej nie mieli innego wyjścia, nie? Swoją drogą, czytałaś oryginał? Bo jeśli tak, to jestem ciekawa Twojej opinii na jego temat |
Mogli, tak jak w przypadku ekranizacji ,,Pamiętników wampirów'' pożyczyć jedynie postacie i ogólny zarys. Rozumiem, że ta historia Paula Kempa miała być jak najbardziej realistyczna i rzetelna, ale dlaczego to ma się odbijać na jakości filmu? Zawsze można coś wymyślić i innymi świetnymi, bardziej humorystycznymi momentami przyćmić akcję. Jestem pewna, pomimo tego, że nie czytałam książki, że znalazłoby się parę ciekawych momentów w książce, które można by było wykorzystać. Come on, w końcu to był ''Dziennik zakrapiany rumem''.
Elizabeth napisał: | Napisałam, że ciężko byłoby mi stwierdzić, o co tak naprawdę chodziło, i podtrzymuję tą opinię; różnica polega na tym, że mnie zupełnie ten fakt nie przeszkadza, uważam go wręcz za zaletę wyróżniającą "Dziennik..." spośród reszty wytworów współczesnej kinematografii. Czy zawsze musi być tak, że wszystko jest idealnie spójne i logiczne i ma jakiś przekaz? Niekoniecznie. W prawdziwym życiu na pewno tak nie jest, więc dlaczego powinnam oczekiwać tego od kina naśladującego prawdziwe życie (i to tak skutecznie, dodajmy, że dopóki tego nie sprawdziłam, byłam święcie przekonana, że film był oparty na biografii Huntera S. Thompsona, a nie jego książce)? Brak jednoznacznej fabuły - tak jak niedopowiedziane zakończenie - był dla mnie odświeżającą odmianą, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w tej opinii odosobniona. |
Owszem, można na to i tak patrzeć. Tylko jeżeli film ma opowiadać o ludzkim życiu, bez żadnych ubarwień, jak to było w ''Dzienniku...'' (bo mimo wszystko były pokazane te dobre jak i złe aspekty życia w Puerto Rico), to oczekuję 'czegoś logicznego''. Mogło by być to nawet wyjaśnienie pobudek Kempa; skąd się u niego wzięła ta nagła chęć pomocy ludziom i chęć zostania dziennikarzem, który zrobi coś więcej niż napisze wymyślony horoskop. To już by dało wiele temu filmowi. Nie mówię, że musieli zrobić to wprost, bo niedopowiedzenia są fajne, ale powiedzmy sobie szczerze, scenariusz tego filmu nie stał na najwyższym poziomie i więcej niedopowiedzeń bez żadnej wskazówki niż jedno jest bynajmniej dziwne. Ludzie mieli iść na ten film, by się pośmiać i zrelaksować, a nie domyślać, o co chodzi bohaterowi X i czemu bohater Y i X zrobili to, a nie tamto.
Elizabeth napisał: | jeśli chodzi o umiejętności aktorskie pani Heard, nie była nie wiadomo jak dobra, ale między nią a syreną Syreną była przepaść. |
Czy ja wiem? Ile min ''zagrała'' pani Heard? Z dwie? Zapłakaną i przerażono/obojętną (które wyglądały tak samo ). I to ma być więcej niż syren Syrena? Zresztą, sam fakt, że jej najlepszą sceną było to, jak uprawia seks z jednym z bohaterów dużo mówi za siebie. A czemu to była jej najlepiej zagrana scena? Z jednego powodu: nie było zbliżeń jej twarzy (chodzi mi o scenę przy jachcie, jak Kemp obserwował ich przez lunetę czy co to było).
Elizabeth napisał: | Znowu muszę z Tobą polemizować, ponieważ zupełnie nie widziałam w jego grze bezbarwności i w żaden sposób nie czułam się przez niego rozczarowana. Zagrał na własnym, wysokim poziomie. |
Biorąc pod uwagę moje odczucia, że widziałaś wiele filmów z Johnnym, zaskoczyły mnie Twoje słowa: ''na własnym, wysokim poziomie''. Naprawdę. Chyba będzie jednak lepiej, jak nie będziemy polemizować w tej kwestii, bo czuję, że nie dojdziemy do porozumienia tak jak w przypadku gry Orlando w pierwszej części ''Piratów''.
Elizabeth napisał: | Co do tych kontrowersyjnych newsów, ja rozumiem, że Eva Green jest totalnie piękna, ale nie wierzę w to, że Johnny mógłby zostawić dla niej Vanessę. Nie i koniec. To nie jest ten typ człowieka. Jeśli jednak razem zagrają w filmie, to bardzo mnie to cieszy |
Czy ja wiem, czy jest aż taka piękna Wiem, wychodzę na zadrośnicę czy cuś w tym stylu Co do tych pogłosek to też mam nadzieję, że to nieprawda.
Elizabeth napisał: | O, jeszcze jedna rzecz - oglądnęłam "Marzyciela". Myślę, że jeśli powiem, że przez ostatnie pół godziny ryczałam jak bóbr, to wystarczy jako najbardziej pozytywny komentarz, jakim mogłabym ten film obdarzyć. Niesamowity. |
Cieszę się, że film Ci się spodobał
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Wto 22:54, 31 Sty 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Sylwuska586 napisał: |
W zasadzie powinno się tym kierować, bo kino, które wyświetla dany film czy portal poświęcony kinematografii powinien być rzetelnym źródłem informacji. Jak widać w praktyce inaczej to wygląda, ale mimo wszystko dalej chyba będę się kierowała tą informacją (choć często się to nie zgadza), bo jeżeli film jest dobry to nie rozczaruje obojętnie od tego, czy będzie to komedia romantyczna czy po prostu komedia z elementami akcji. Zauważ też, że przy ''Zmierzchu'' napisali romans/horror, więc jedno trafili |
Powinien być, ale - jak widać - nie zawsze jest. Tak naprawdę nie można ich winić, bo sama nie umiałabym przydzielić "Dzienników" do konkretnej kategorii, ale nieważne - tylko film sci-fi mógłby być mniej trafny niż komedia romantyczna.
Sylwuska586 napisał: |
Mogli, tak jak w przypadku ekranizacji ,,Pamiętników wampirów'' pożyczyć jedynie postacie i ogólny zarys. Rozumiem, że ta historia Paula Kempa miała być jak najbardziej realistyczna i rzetelna, ale dlaczego to ma się odbijać na jakości filmu? Zawsze można coś wymyślić i innymi świetnymi, bardziej humorystycznymi momentami przyćmić akcję. Jestem pewna, pomimo tego, że nie czytałam książki, że znalazłoby się parę ciekawych momentów w książce, które można by było wykorzystać. Come on, w końcu to był ''Dziennik zakrapiany rumem''. |
Jeśli ich głównym celem była wierność książce (co, biorąc pod uwagę fakt, że do Depp namówił Thompsona, żeby wydał "Dziennik...", jest bardziej niż prawdopodobne), a nie stworzenie od początku do końca rozrywkowego filmu, to samo pożyczanie postaci raczej nie wchodziło w grę - a odbijanie się na jakości filmu jest pojęciem dość subiektywnym. Dla Ciebie druga połowa była totalną klapą, dla mnie była trochę gorsza, ale może ktoś inny wolał ją od tej pierwszej? Filmowcy najwyraźniej byli przekonani, że podejmują najlepszą decyzję z możliwych, drastycznie zmieniając klimat. Oczywiście, obie nie mamy pojęcia, jak to wyglądało w książce - czy było dokładnie tak samo, czy przy końcu jednak pojawiły się jakieś akcenty komediowe, których potencjał został spektakularnie zmarnowany? Musiałybyśmy nadrobić zaległości, żeby dalej móc wypowiadać się w tej kwestii.
Sylwuska586 napisał: |
Owszem, można na to i tak patrzeć. Tylko jeżeli film ma opowiadać o ludzkim życiu, bez żadnych ubarwień, jak to było w ''Dzienniku...'' (bo mimo wszystko były pokazane te dobre jak i złe aspekty życia w Puerto Rico), to oczekuję 'czegoś logicznego''. Mogło by być to nawet wyjaśnienie pobudek Kempa; skąd się u niego wzięła ta nagła chęć pomocy ludziom i chęć zostania dziennikarzem, który zrobi coś więcej niż napisze wymyślony horoskop. To już by dało wiele temu filmowi. Nie mówię, że musieli zrobić to wprost, bo niedopowiedzenia są fajne, ale powiedzmy sobie szczerze, scenariusz tego filmu nie stał na najwyższym poziomie i więcej niedopowiedzeń bez żadnej wskazówki niż jedno jest bynajmniej dziwne. Ludzie mieli iść na ten film, by się pośmiać i zrelaksować, a nie domyślać, o co chodzi bohaterowi X i czemu bohater Y i X zrobili to, a nie tamto. |
Może właśnie tu jest pies pogrzebany - film był reklamowany jako Johnny Depp znowu na Karaibach i w morzu rumu. Skojarzenie z "Piratami" nasuwa się samo, a co za tym idzie - ludzie kupują bilety do kina i nastawiają się na łatwe w odbiorze dwie rodziny humoru i relaksu, a nie seans, nad którym będzie się trzeba zastanowić. Ze mną było dokładnie tak, i na początku byłam trochę rozczarowana, że po pierwszych trzech minutach brzuch nie boli mnie od histerycznego śmiechu, ale im dłużej oglądałam, tym bardziej mi się podobało i przestało mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzać.
Pobudki Kempa rzeczywiście nie były w żaden sposób wyjaśnione, ale automatycznie cały czas zakładałam, że wszystko, czego był świadkiem tak na niego wpłynęło, i wydaje mi się to w miarę logiczne.
Sylwuska586 napisał: |
Czy ja wiem? Ile min ''zagrała'' pani Heard? Z dwie? Zapłakaną i przerażono/obojętną (które wyglądały tak samo ). I to ma być więcej niż syren Syrena? Zresztą, sam fakt, że jej najlepszą sceną było to, jak uprawia seks z jednym z bohaterów dużo mówi za siebie. A czemu to była jej najlepiej zagrana scena? Z jednego powodu: nie było zbliżeń jej twarzy (chodzi mi o scenę przy jachcie, jak Kemp obserwował ich przez lunetę czy co to było). |
Miny i reakcje Kempa w tej scenie były bezcenne, skoro już o tym mowa Ale wracając do tematu - to, że pani Heard była albo zapłakana, albo przerażenie/obojętna nie jest do końca prawdą, bo kiedy wbrew woli Sandersona została na imprezie nie wyglądała ani na taką, ani na taką - tak samo zresztą jak wtedy, kiedy Kemp gdzieś ją odwoził i rzuciła mu wyzwanie, że on zacznie krzyczeć przed nią. To, że przez większość filmu scenariusz wymagał grania od niej totalnej sieroty to zupełnie inna sprawa. Poza tym, kiedy syrena Syrena otwierała usta, żeby coś powiedzieć, jej kwestie brzmiały tak sztucznie, że były aż zabawne; skłamałabym, gdybym powiedziała, że tutaj odniosłam takie samo wrażenie. Będę jej bronić, nic na to nie poradzę
Sylwuska586 napisał: |
Biorąc pod uwagę moje odczucia, że widziałaś wiele filmów z Johnnym, zaskoczyły mnie Twoje słowa: ''na własnym, wysokim poziomie''. Naprawdę. Chyba będzie jednak lepiej, jak nie będziemy polemizować w tej kwestii, bo czuję, że nie dojdziemy do porozumienia tak jak w przypadku gry Orlando w pierwszej części ''Piratów''. |
Był dla mnie totalnie przekonujący, tak jak w reszcie filmów, w których go widziałam. Ale ponieważ nie mamy żadnych szans dojść do porozumienia, to lepiej się zamknę
Sylwuska586 napisał: |
Czy ja wiem, czy jest aż taka piękna Wiem, wychodzę na zadrośnicę czy cuś w tym stylu |
No cóż, moim zdaniem jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Czw 21:30, 02 Lut 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
W zasadzie powinno się tym kierować, bo kino, które wyświetla dany film czy portal poświęcony kinematografii powinien być rzetelnym źródłem informacji. Jak widać w praktyce inaczej to wygląda, ale mimo wszystko dalej chyba będę się kierowała tą informacją (choć często się to nie zgadza), bo jeżeli film jest dobry to nie rozczaruje obojętnie od tego, czy będzie to komedia romantyczna czy po prostu komedia z elementami akcji. Zauważ też, że przy ''Zmierzchu'' napisali romans/horror, więc jedno trafili |
Powinien być, ale - jak widać - nie zawsze jest. Tak naprawdę nie można ich winić, bo sama nie umiałabym przydzielić "Dzienników" do konkretnej kategorii, ale nieważne - tylko film sci-fi mógłby być mniej trafny niż komedia romantyczna. |
Czy ja wiem, czy sci-fi? Już bardziej pasuje to od horroru czy musicalu (w końcu była tam jedna scena zwidów, którą można by było na upartego podłączyć do tego gatunku ;D).
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
Mogli, tak jak w przypadku ekranizacji ,,Pamiętników wampirów'' pożyczyć jedynie postacie i ogólny zarys. Rozumiem, że ta historia Paula Kempa miała być jak najbardziej realistyczna i rzetelna, ale dlaczego to ma się odbijać na jakości filmu? Zawsze można coś wymyślić i innymi świetnymi, bardziej humorystycznymi momentami przyćmić akcję. Jestem pewna, pomimo tego, że nie czytałam książki, że znalazłoby się parę ciekawych momentów w książce, które można by było wykorzystać. Come on, w końcu to był ''Dziennik zakrapiany rumem''. |
Jeśli ich głównym celem była wierność książce (co, biorąc pod uwagę fakt, że do Depp namówił Thompsona, żeby wydał "Dziennik...", jest bardziej niż prawdopodobne), a nie stworzenie od początku do końca rozrywkowego filmu, to samo pożyczanie postaci raczej nie wchodziło w grę - a odbijanie się na jakości filmu jest pojęciem dość subiektywnym. Dla Ciebie druga połowa była totalną klapą, dla mnie była trochę gorsza, ale może ktoś inny wolał ją od tej pierwszej? Filmowcy najwyraźniej byli przekonani, że podejmują najlepszą decyzję z możliwych, drastycznie zmieniając klimat. Oczywiście, obie nie mamy pojęcia, jak to wyglądało w książce - czy było dokładnie tak samo, czy przy końcu jednak pojawiły się jakieś akcenty komediowe, których potencjał został spektakularnie zmarnowany? Musiałybyśmy nadrobić zaległości, żeby dalej móc wypowiadać się w tej kwestii. |
Owszem, domyślam się, że chcieli wiernie odtworzyć książkę, ale, kurczę, jak ktoś pomyśli to zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie Masz rację, musiałybyśmy przeczytać książkę, by się na ten temat szerzej wypowiadać, ale ja zazwyczaj wychodzę z przekonania, iż zawsze można znaleźć złoty środek
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
Owszem, można na to i tak patrzeć. Tylko jeżeli film ma opowiadać o ludzkim życiu, bez żadnych ubarwień, jak to było w ''Dzienniku...'' (bo mimo wszystko były pokazane te dobre jak i złe aspekty życia w Puerto Rico), to oczekuję 'czegoś logicznego''. Mogło by być to nawet wyjaśnienie pobudek Kempa; skąd się u niego wzięła ta nagła chęć pomocy ludziom i chęć zostania dziennikarzem, który zrobi coś więcej niż napisze wymyślony horoskop. To już by dało wiele temu filmowi. Nie mówię, że musieli zrobić to wprost, bo niedopowiedzenia są fajne, ale powiedzmy sobie szczerze, scenariusz tego filmu nie stał na najwyższym poziomie i więcej niedopowiedzeń bez żadnej wskazówki niż jedno jest bynajmniej dziwne. Ludzie mieli iść na ten film, by się pośmiać i zrelaksować, a nie domyślać, o co chodzi bohaterowi X i czemu bohater Y i X zrobili to, a nie tamto. |
Może właśnie tu jest pies pogrzebany - film był reklamowany jako Johnny Depp znowu na Karaibach i w morzu rumu. Skojarzenie z "Piratami" nasuwa się samo, a co za tym idzie - ludzie kupują bilety do kina i nastawiają się na łatwe w odbiorze dwie rodziny humoru i relaksu, a nie seans, nad którym będzie się trzeba zastanowić. Ze mną było dokładnie tak, i na początku byłam trochę rozczarowana, że po pierwszych trzech minutach brzuch nie boli mnie od histerycznego śmiechu, ale im dłużej oglądałam, tym bardziej mi się podobało i przestało mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzać.
Pobudki Kempa rzeczywiście nie były w żaden sposób wyjaśnione, ale automatycznie cały czas zakładałam, że wszystko, czego był świadkiem tak na niego wpłynęło, i wydaje mi się to w miarę logiczne. |
Rzeczywiście, reklamowali tak ten film, choć ja akurat nie oczekiwałam nie wiadomo jakiej świetnej komedii i drugiej kopii ''Piratów'' (po ostatniej części ''Piratów'' nie przyszłaby mi taka ewentualność na myśl). Po prostu czytając opis i dowiedziawszy się, że jest to komedia, oczekiwałam czegoś... śmiesznego. I nie, nie twierdzę, że z komedii nie można stworzyć dzieła, nad którym trzeba się zastanowić, ale prawda jest taka, że nad ''Dziennikiem...'', niezależnie od jego gatunku, nie trzeba się zastanawiać, bo większość jest podana na tacy (tak bodajże jest przez 3/4 filmu ).
Elizabeth napisał: | Sylwuska586 napisał: |
Czy ja wiem? Ile min ''zagrała'' pani Heard? Z dwie? Zapłakaną i przerażono/obojętną (które wyglądały tak samo ). I to ma być więcej niż syren Syrena? Zresztą, sam fakt, że jej najlepszą sceną było to, jak uprawia seks z jednym z bohaterów dużo mówi za siebie. A czemu to była jej najlepiej zagrana scena? Z jednego powodu: nie było zbliżeń jej twarzy (chodzi mi o scenę przy jachcie, jak Kemp obserwował ich przez lunetę czy co to było). |
Miny i reakcje Kempa w tej scenie były bezcenne, skoro już o tym mowa Ale wracając do tematu - to, że pani Heard była albo zapłakana, albo przerażenie/obojętna nie jest do końca prawdą, bo kiedy wbrew woli Sandersona została na imprezie nie wyglądała ani na taką, ani na taką - tak samo zresztą jak wtedy, kiedy Kemp gdzieś ją odwoził i rzuciła mu wyzwanie, że on zacznie krzyczeć przed nią. To, że przez większość filmu scenariusz wymagał grania od niej totalnej sieroty to zupełnie inna sprawa. Poza tym, kiedy syrena Syrena otwierała usta, żeby coś powiedzieć, jej kwestie brzmiały tak sztucznie, że były aż zabawne; skłamałabym, gdybym powiedziała, że tutaj odniosłam takie samo wrażenie. Będę jej bronić, nic na to nie poradzę |
Właśnie ta scena, o której wspomniałaś, czyli rzucenie wyzwania i jej późniejszy ''strach'', uświadomiły mi jak kiepską aktorką jest ta kobieta. Przecież jej mina przerażenia była podobna do tej z przyjęcia i rzucenia wyzwania. No cóż... może Ci się wydawać, że zagrała dobrze, ale to kwestia raczej tego, że Depp jej nie przyćmił, bo najzwyczajniej w świecie on też się w tym filmie nie popisał (Tak, wiem, masz na ten temat inne zdanie).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sylwuska586 dnia Czw 21:31, 02 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Czw 23:18, 02 Lut 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Sylwuska586 napisał: |
Czy ja wiem, czy sci-fi? Już bardziej pasuje to od horroru czy musicalu (w końcu była tam jedna scena zwidów, którą można by było na upartego podłączyć do tego gatunku ;D). |
No dobra, niech Ci będzie, musical wygrywa w kategorii, czym "Dzienniki" nie są
Sylwuska586 napisał: |
Rzeczywiście, reklamowali tak ten film, choć ja akurat nie oczekiwałam nie wiadomo jakiej świetnej komedii i drugiej kopii ''Piratów'' (po ostatniej części ''Piratów'' nie przyszłaby mi taka ewentualność na myśl). Po prostu czytając opis i dowiedziawszy się, że jest to komedia, oczekiwałam czegoś... śmiesznego. I nie, nie twierdzę, że z komedii nie można stworzyć dzieła, nad którym trzeba się zastanowić, ale prawda jest taka, że nad ''Dziennikiem...'', niezależnie od jego gatunku, nie trzeba się zastanawiać, bo większość jest podana na tacy (tak bodajże jest przez 3/4 filmu ). |
Za to ja oczekiwałam świetnej komedii, i taką - moim zdaniem - dostałam, i jestem bardzo szczęśliwa, że z ostatnimi "Piratami" nie miało to absolutnie nic (no dobra, poza Deppem, rumem i Karaibami) wspólnego. Poza tym, chyba nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi - uważasz, że to, że nagła zmiana Kempa nie była w żaden jednoznaczny sposób wyjaśniona i trzeba było się nad nią zastanowić jest do niczego, a teraz odnoszę wrażenie, że łatwą przyswajalność większości filmu też uważasz za wadę.
Sylwuska586 napisał: |
Właśnie ta scena, o której wspomniałaś, czyli rzucenie wyzwania i jej późniejszy ''strach'', uświadomiły mi jak kiepską aktorką jest ta kobieta. Przecież jej mina przerażenia była podobna do tej z przyjęcia i rzucenia wyzwania. No cóż... może Ci się wydawać, że zagrała dobrze, ale to kwestia raczej tego, że Depp jej nie przyćmił, bo najzwyczajniej w świecie on też się w tym filmie nie popisał (Tak, wiem, masz na ten temat inne zdanie). |
Hm, przyznaję, że nie pamiętam zmian - czy raczej, z tego co mówisz, braku zmian - w wyrazie jej twarzy; musiałabym ten fragment oglądnąć jeszcze raz. W każdym razie nie mamy chyba innego wyjścia, jak pogodzić się z tym, że zupełnie się kwestii aktorstwa nie zgadzamy, bo ani Ty nie przekonasz mnie, ani ja Ciebie. I dobrze, byłoby nudno, gdyby wszyscy myśleli dokładnie tak samo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Pią 17:46, 03 Lut 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Elizabeth napisał: | Za to ja oczekiwałam świetnej komedii, i taką - moim zdaniem - dostałam, i jestem bardzo szczęśliwa, że z ostatnimi "Piratami" nie miało to absolutnie nic (no dobra, poza Deppem, rumem i Karaibami) wspólnego. Poza tym, chyba nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi - uważasz, że to, że nagła zmiana Kempa nie była w żaden jednoznaczny sposób wyjaśniona i trzeba było się nad nią zastanowić jest do niczego, a teraz odnoszę wrażenie, że łatwą przyswajalność większości filmu też uważasz za wadę. |
Może rzeczywiście niezbyt przejrzyście to napisałam. Nie, nie uważam za wadę łatwej przyswajalności filmu, ale negatywnie odbieram takie zmiany klimatu tak jak było to w ''Dzienniku''. Chodzi mi o to, że jeżeli przez 3/4 swojego trwania film jest łatwo przyswajalny, jak Ty to określiłaś, to przez następną 1/4 powinno już tak pozostać. W ''Rum Diary'' było inaczej. I to mi się nie podobało, bo jeżeli ludzie tworzący ten film chcieli, by przedstawiał on jakąś niebanalną historię, nad którą trzeba się momentami zastanowić, to mogli to zrobić wcześniej, a nie pod koniec filmu. Mam nadzieję, że teraz napisałam jaśniej, o co mi chodzi
Elizabeth napisał: | I dobrze, byłoby nudno, gdyby wszyscy myśleli dokładnie tak samo |
Tak jak my w pewnym momencie, co było trochę przerażające
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Pią 22:25, 03 Lut 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Sylwuska586 napisał: |
Może rzeczywiście niezbyt przejrzyście to napisałam. Nie, nie uważam za wadę łatwej przyswajalności filmu, ale negatywnie odbieram takie zmiany klimatu tak jak było to w ''Dzienniku''. Chodzi mi o to, że jeżeli przez 3/4 swojego trwania film jest łatwo przyswajalny, jak Ty to określiłaś, to przez następną 1/4 powinno już tak pozostać. W ''Rum Diary'' było inaczej. I to mi się nie podobało, bo jeżeli ludzie tworzący ten film chcieli, by przedstawiał on jakąś niebanalną historię, nad którą trzeba się momentami zastanowić, to mogli to zrobić wcześniej, a nie pod koniec filmu. Mam nadzieję, że teraz napisałam jaśniej, o co mi chodzi |
Okej, teraz wszystko jest jasne - i w pewnym stopniu nawet się z Tobą zgadzam, może rzeczywiście powinni byli się zdecydować raz na zawsze. Nie zmienia to jednak faktu, że nie uważam, żeby przemiana Kempa była nielogiczna, a większa zawiłość końcówki mi nie przeszkadza
Sylwuska586 napisał: |
Tak jak my w pewnym momencie, co było trochę przerażające |
No więc właśnie; wcześniej jednogłośnie się na wiele tematów zgadzałyśmy, teraz dla zdrowej odmiany mamy skrajnie różne zdania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Wto 15:49, 01 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Trailer z polskimi napisami najnowszego filmu Burtona: Dark Shadows
http://www.youtube.com/watch?v=6DS8E0LXoV4
Natalie Portman i Johnny Depp zgodzili się wystąpić w najnowszym teledysku Paula McCartneya do utworu My Valentine. Wideo powstało aż w trzech różnych wersjach - z samą Natalie, z samym Johnnym oraz wspólnej.
W teledysku, którego reżyserią zająć się sam McCartney, aktorzy odgrywają scenki w języku migowym, za pomocą którego opowiadają historię piosenki.
"My Valentine" pochodzi z ostatniego albumu gwiazdora The Beatles, Kisses on the Bottom. To 15. album studyjny Paula McCartneya i jednocześnie jego druga solowa płyta, po wydanym w 2007 roku albume Memory Almost Full. Premiera krązka odbyła się w Wielkiej Brytanii 6. lutego.
Obejrzyjcie teledysk z udziałem Natalie i Johnny'ego oraz ich wspólny klip.
Źródło: lansik.pl
Z samą Natalie:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=FAApccf11hs
Z Johnnym:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=FAApccf11hs
Oraz wspólne:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=FAApccf11hs
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Wto 21:48, 01 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie mogę się doczekać "Dark Shadows"; zwiastun jest zabójczy ("Reveal yourself, tiny songstress!" do telewizora rozwala mnie do końca za każdym razem ), a poza tym Johnny i Eva Green to powinien być udany duet, szczególnie, że bardzo lubię ich obydwoje.
Jeśli chodzi o teledysk do "My Valentine", nie miałam pojęcia, że są też pojedyncze klipy - widziałam tylko ten, gdzie są razem, i jedyne, co rzuciło mi się w oczy za każdym razem, kiedy Johnny pojawiał się na ekranie to to, że wyglądał na totalnie przybitego i zmęczonego życiem. Strasznie mnie to zmartwiło. Poza tym, czemu on nie rusza ustami, tylko gra na gitarze?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Śro 17:37, 02 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Elizabeth napisał: | Nie mogę się doczekać "Dark Shadows"; zwiastun jest zabójczy ("Reveal yourself, tiny songstress!" do telewizora rozwala mnie do końca za każdym razem ), a poza tym Johnny i Eva Green to powinien być udany duet, szczególnie, że bardzo lubię ich obydwoje. |
Ja też z chęcią zobaczę ten film, ale nie ze względu na duet Green&Depp, ale po to, aby zobaczyć, czy Johnny oraz Burton w końcu odbili się od dna, bo prawdę mówiąc, ich ostatnie produkcje nie powalały z nóg (czy to pod względem reżyserskim Tima, czy pod względem aktorskim Deppa).
Elizabeth napisał: | Jeśli chodzi o teledysk do "My Valentine", nie miałam pojęcia, że są też pojedyncze klipy - widziałam tylko ten, gdzie są razem, i jedyne, co rzuciło mi się w oczy za każdym razem, kiedy Johnny pojawiał się na ekranie to to, że wyglądał na totalnie przybitego i zmęczonego życiem. Strasznie mnie to zmartwiło. Poza tym, czemu on nie rusza ustami, tylko gra na gitarze? |
Nie wiem. Może te granie na gitarze było zamysłem pomysłodawców? Rzeczywiście, Depp wyglądał na przybitego, ale biorąc pod uwagę plotki o rozpadzie jego związku z Vanessą, to nie dziwię się, że jest zmartwiony. W końcu najprawdopodobniej zakończył długoletni związek. I chyba właśnie te znużenie oraz to, że nie ''wczuł się'' w tę piosenkę tak jak Natalie (która śpiewała i pokazywała jednocześnie tekst) zadecydowało, iż filmik z Portman podoba mi się o wiele bardziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Chelsea FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
|
Wysłany:
Sob 19:56, 05 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2006
Posty: 9031 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD
|
wtrącając się tak samo jak wy dziewczyny z wielką chęcią wybiore się na Dark Shadows
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Sylwuska586 Domino
|
Wysłany:
Sob 10:46, 19 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Trochę zdjęć z premier ''Dark Shadows''
Premiera w Londynie (8 maj):
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
Premiera w USA (7 maj):
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
Press Conference (29 April):
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
Tim Burton i Johnny również na press conference (w Japonii):
[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sylwuska586 dnia Sob 10:57, 19 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Elizabeth Seeking Friend for the End of the World
|
Wysłany:
Sob 23:02, 19 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 12396 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Sylwuska586 napisał: |
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] |
Jak można nie lubić Evy Green? <3
Poza tym, cieszę się, że Johnny przynajmniej sprawia wrażenie, że jakoś się pozbierał od tego nieszczęsnego teledysku do "My Valentine". Poza tym, wrócił do formy z czasów premier "Piratów" jeśli chodzi o strój, z czego jestem niezwykle zadowolona, bo wygląda świetnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|